Gorące tematy

  • 10 września 2007
  • wyświetleń: 10714

Wyprawa rowerowo-mieszana - Turcja

Przejechaliśmy przez 11 państw, z tego 2400km na rowerze, a 3500km pociągami i autobusami. 90% naszej trasy rowerowej biegła po górkach. Nie obyło się bez dramatycznych zwrotów akcji. Na Bałkanach byliśmy wtedy, kiedy od ponad 100 lat zanotowano tam najwyższe temperatury powietrza, a na 42 dni wyprawy tylko przez dwa padał deszcz!

W tym roku naszą wyprawę skierowaliśmy w rejony dalsze i obce kulturowo od coraz bardziej znanych nam krajów europy zachodniej.

Wyprawa rowerowo-mieszana - Turcja


(Dzień 1) Przemyśl, o 18 startował autobus do Rumuni (autobus w sam raz na specjalny odcinek programu "Granice")

(Dzień Dzień 2 - 9) W Rumuni trafiliśmy na niesamowite upały, ale mękę, jaką przeżywaliśmy rekompensowały widoki zapomnianych przez cywilizacje wsi w Transylwanii. (choć i tak w Turcji było cieplej :-) ) Niepowtarzalnych wrażeń dostarczyło nam przeżycie gradobicia w górach Fogarskich na wysokości 2000mnpm podczas którego błyskawice uderzały 50 metrów od nas.

Następnie udaliśmy się w kierunku Bukaresztu, po drodze użeraliśmy się z plagą dzikich psów, złodziejami (drobne straty) i obserwowaliśmy cygańskie życie.

(Dzień 10 - 13) W Bukareszcie po ciężkim boju udaje nam się wsiąść do pociągu, który zmierza do Istambułu, niestety turecki konduktor wraz z kolegami inkasuje od nas tak duże kwoty łapówek (nie podobał mu się rozmiar naszego bagażu), że bilet lotniczy byłby chyba tańszy!

Istanbuł - już w Azji, szukamy przewoźnika, który jedzie na południowe wybrzeże, następnego dnia z Alanyi odbieramy ostatniego członka naszej ekipy - Gosię , która zaczyna z nami podróż z Turcji. Obieramy kierunek - Ankara, przed nami 500km jazdy często w blisko pięćdziesięciu stopniowym upale!

(Dzień 14) po przejechaniu 60km (praktycznie same podjazdy) w zatapiającym się asfalcie, z brakami wody, w końcu przed nami zjazd do miejscowości Akseki! Niestety, dla mnie (Artura) mógłby być to już ostatni w życiu, na tym zjeździe złamał mi się przedni amortyzator i znalazłem się na ziemi, dzięki pomocy pewnego Turka oraz towarzyszy ekipy, bez większych już problemów dotarliśmy z powrotem na wybrzeże (ja z Gosią karetką do szpitala na badania, a reszta (trzy osoby) autostopem z pięcioma rowerami szukać noclegu).

(Dzień 15 - 20) Kilka dni rekonwalescencji, kolejne straty pieniędzy na naprawę roweru i leki pokrzyżowały nasze plany - musieliśmy zrezygnować z zobaczenia Kapadocji.

Po kilku dniach ruszyliśmy do Isparty wśród pięknych pejzaży (które zresztą towarzyszyły nam od początku do końca wyprawy), gdzie wykupiliśmy bilet na autobus do Istambułu.

(Dzień 21) Autobus Istambuł - Saloniki

(Dzień 22 - 26) i jesteśmy w Grecji! W Turcji pomiędzy godziną 12 a 17 jazda była praktycznie niemożliwa, tutaj, o godzinie 14, mino greckiej sjesty my jedziemy dalej! Zobaczyliśmy góry Olimp, noclegi ze świadomością bliskości niedźwiedzi i szalejących pożarów wprawiały nas w nerwowy nastrój.

(Dzień 27 - 29) Z Grecji do Macedonii. Gdy w centrum miasta Bitola znajdujemy wystrzelone łuski z pistoletu, robi się ciekawie. W mieście Struga zostajemy zaproszeni do domu przez pewnego Serba, który częstuje nas kawą, herbata i winem, po raz pierwszy od długiego czasu siedzimy przy stole, później Debar, obrzydliwa atmosfera w mieście, trafiliśmy na dzień targowy, Macedonia żegna nas wysypiskiem śmieci przy granicy z Albanią.

(Dzień 30 - 32) W Albanii początkowo baliśmy się podnosić głowę, żeby tylko nie patrzeć na złowrogie twarze ludzi (a mimo to zostaliśmy zaproszeni na obiad!), brak zasad ruchu drogowego (na drogach ponad 60% samochodów to Mercedesy) i brak asfaltu na większości dróg krajowych dodawał tylko smaczku. Dzikość terenu i wszechobecne bunkry powodowały, że z niesamowitą ciekawością absorbowaliśmy przeżycia w tym państwie.

(Dzień 33 - 42) Czarnogóra, pięknie, ale ruch samochodowy główną drogą wzdłuż Adriatyku aż do samego końca trasy (jak się potem okaże) przesadnie wielki, oswajaliśmy się z mijającymi nas na centymetry ciężarówkami! I tak wjeżdżamy do Chorwacji, przejeżdżamy przez 9km odcinek Bośni, potem do Splitu, skąd pociągiem przez Węgry i Słowację do Polski. Po 42 dniach: dom.

trasa, turcja, wyprawa rowerowa


Podsumowując: rozmawialiśmy z wieloma osobami różnych narodowości, weszliśmy w posiadanie bardzo ciekawych informacji - często zupełnie osobistych spostrzeżeń o odwiedzonych krajach. Możemy teraz spojrzeć na problemy tych państw z innej perspektywy i choć trochę wczuć się w sytuację mieszkających tam ludzi.

Niestety trudno w krótkiej formie pisanej przekazać przeżycia z każdego dnia, tekst ten jest tylko opisem ułamka sytuacji, jakie się wydarzyły, wyprawę opisywałem skrupulatnie w pamiętniku i pomijając wiele szczegółów napisałem 80 stron tekstu.

Jeśli interesowały by kogoś koszty, to budżet wyprawy wynosił 1600zł/os. (all inclusive ;-) 5euro na przeżycie jednego dnia + łapówki i przewidziane koszty na transport.

Członkowie Wyprawy:
Małgorzata Stanek (Wola k./Pszczyny)
Artur Jurkowski (Wola k./Pszczyny)
Katarzyna Musiał (Katowice)
Marcin Gradzik (Żarki Letnisko)
Paweł Czajka (Kobiór)

Jeśli ktoś miałby jakieś szczególne pytania, a może chciałby wesprzeć przyszłą wyprawę lub byłby zainteresowany pokazem slajdów o turystyce rowerowej proszę o emaile fieroman@o2.pl

Artur Jurkowski

Komentarze

Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.